Cześć Michałku,

przybij piątkę, usiąść w fotelu zrobionym z moich kolan i chwilę posłuchaj.

Nie będę opowiadała Ci o podobnym mrozie pięć lat temu. O moich niskich emocjach, czarnych scenariuszach. O dwutygodniowym dojeżdżaniu do Ciebie, co trzy godziny, po śliskich ulicach miasta, kiedy termometr wskazywał czasami -18`C, nierzadko -20`C. Przyglądam się światu za naszym już domem, starym sosnom szarganym przez arktyczny wiatr i staram się przekazać Ci dziś najważniejszą, a wcale nie najprostszą prawdę o nas, o Tobie, o świecie. Otulona w koce, w które kiedyś motałam Cię w całości, niespełna 60-cio centrymetrowego piję Twój ulubiony sok jabłkowy i piszę o miłości, która z każdym rokiem jest dla Ciebie trudniejsza.

Dwa dni temu skończyłeś pięć lat. Jesteś mądry, śmiały i ciekawy świata. Niczym młody niedźwiedź polujesz na życiowe łososie, nie boisz się niczego poza zimnem lodówki i nadal bardzo lubisz zielone warzywa. Cukierki - Twoi imiennicy postawieni w misce na szafce są dzielone sprawiedliwie, niekoniecznie po równo, uwzględniając zasługi darowane Tobie. Niezjadane z farbą drukarską łapczywie i wszystkie na raz. Stoją, stanowiąc dekorację - ściółkę dla szarego T-rexa, który przyniosła Ci gwiazdka. Lego na szczycie, mapy, odejmowanie i analogowe zegary. Łaknienie świata, ukorzenione emocje, które modyfikują się, kiełkują na nowo, zmieniają, dostosowują do Twoich potrzeb i umiejetności.

Późno wychodzisz z pod moich skrzydeł. Twoja siostra - do której tak silnie próbuje Cię nie porównywać - już rok temu porzuciła wszelkie czułości i jak kot, rzadko i kiedy tylko ona chce - przychodzi na kolana, głaskanie po głowie, dłuższe układanie włosów, czy skrzacie noski-noski. Do niedawna potrafiłeś przeprzytulać ze mną cały film, świąteczne spotkanie, zabawę na dywanie. Gdzieś się urwałeś, delikatnie zawinąłeś swój niebieski sznurek i tylko ta piątka nam została - najmocniejsza, krótka linka czułości i dotyku, na jaki teraz jesteś sobie w stanie pozwolić.

Tęsknie  racjonalnie, przyglądam się Twoim zachowaniom i widzę mrowisko równic. Nie przechodziłeś książkowych buntów roczniaka, dwu czy trzy latka, w które nie wierzę. Byliśmy zawsze blisko i zrozumienie Ciebie, jako człowieka dawało mi możliwość uprzedzenia pewnych zachowań i reakcji. Tak, byłam wtedy nieco więcej w domu, ale nie łączę mojej aktywności zawodowej z tym, że zwyczajnie, z biegiem czasu Twoja samodzielność wykracza poza dom, przedszkole i sklep. To się dzieje gwałtownie, nieco zaskakująco i bez każdorazowego tulenia na pożegnanie, wyjście na klatkę schodową, patio, balkon, salę zabaw, do swojego pokoju.



Mamy kontakt wzrokowy, próbuje łapać Twoje dłonie podczas jazdy samochodem, mrugam do Ciebie, naśladujemy wzajemnie dźwięki wydawane przez nasze usta. Jesteśmy wilkami, końmi, tygrysami i lwami. Łapie Cię w ganianinie i przewracam głową w dół, kradnę nieco targania za włosy, przyjemnego. Obserwuje Cię i cały czas pamiętam zdanie, że nie mogę pozwolić na to, byś ze mnie zrezygnował.

Tak jak ja, nigdy nie zrezygnuje z Ciebie. Nie przeoczę momentu, kiedy po cichu emocjonalnie odejdziesz ode mnie, bo za którymś razem nie usłyszę wołania o pomoc w odczepieniu od siebie dwóch klocków (nie zębami, maaaaaamo!), zaproszenia do kolejej partii warcabów (w środku prasowania), chęci pomocy przy nakrywaniu do stołu (nóż brzuszkiem do talerza, pamiętaj). Wyszukuje drobne aktywności, które możemy robić we dwoje, troje i czworo. Chcę, abyś mimo (dorosłego już!) wieku czuł, że tak samo się o Ciebie troszczę, mimo że moje zmiany w pracy trwają pół doby, masz młodszą siostrę i jej też chcę poświęcić czas, że dużą jego część spędzasz poza domem.

Mam ogromną nadzieję w sercu, że mimo zakazów, które funduje Ci - za każdym razem tłumacząc kwestie bezpieczeństwa, moralności lub dobrych manier - chcę dla Ciebie dobrze, najlepiej i bosko. Przyglądasz mi się uważnie i widzisz, że ja cały czas się układam. Ze światem, ze sobą. Nieprzerwanie plastycznie lepie się z gliny, starając się spełniać społeczne role. I widzisz jak się potykam, nie jestem ze złota i bolą mnie stopy.  I że rozumiesz, jak wiele razy musiałam powtórzyć alfabet, aby się go nauczyć. I że jestem Twoja, calusieńka, przez Uran i Jowisz, wszystkie księżyce i stado dinozaurów - Twoja.

Bardzo mocno Cię kocham.
Jak pajac!

Z życzeniami nieustającej radości i ciekawości świata
- Mama. Twoja Mama.

Komentarze

Popularne posty