Dzieci,

krzyczałam! Radośnie i pełną piersią, lekko zarumieniona w niezrozumieniu techniki sprawy: cud! Blog odzyskany!

Pierszy post powstał, kiedy miałam sześć lat więcej niż Ty, Synu. Sama nie mogę w to uwierzyć. Do Was zaczęłam pisać listy osiem lat później, kiedy realnie się o Ciebie staraliśmy. Od tego czasu mija właśnie jedenaście lat. Nie umiem w czas, nie rozumiem go zupełnie jak Waszych kolejnych urodzin, rozmiarów ubrań, zim bez śniegu i fenomenu dodatkowego listka w koniczynce.

I dzisiaj, o którym nie mogę mówić dla dobra sprawy. Właśnie dzisiaj - po tylu latach prób - mogę znowu pisać. Bardzo chcę, potrzebuje jak wtedy.

Ostatni, pełny post to klasa 0 Michasza i ostatnia grupa przedszkolna montessoriańskiej panienki w centrum miasta. Za miesiąc idziesz do trzeciej klasy, Igiełkio, radośnie i niecierpliwie. Twój brat - pełen zbędnych ale mocno artykułowanych obaw - zaczyna drugi etap szkoły podstawowej.

Pracuje w swojej wymarzonej firmie. Tata - nadal w ukochanym przez siebie miejscu. Jesteśmy doceniani. Przeżyliśmy w zdrowiu pandemię SARS COVID-19. Straciliśmy ulubioną, krakowską ciocię. Nie poznacie bliżej prababci.

W 2019 roku, kilka miesięcy po pożegnaniu Mania - dołączyła do nas kotka Elo. Zgodnie twierdzimy, że jest tam (podlejszy) pierwiastek naszego siedemnastoletniego towarzysza, od którego najzwyczajniej zaczęła się nadza droga, rodzina, bieganina i codzienność. Od kilku tygodni została Powłółapką. W wyniku celowego upadku z trzeciego piętra - kostki paliczków przedniej łapki zniekształciły się. Będzie trójłapna już zawsze.

Rok później adoptowaliśmy Nebę - zwiedziła z nami pół Europy a i tak lubi tylko siebie, Was i babcie Hanię. Najbardziej żałuję, że nie widzi nas dziadzio Dan - ta wielka gadzina to przedłużenie naszje psiej histori z mojego domu pochodzenia.

Od lutego baba Ha walczy. Nagle spadł na nas meteoryt zmian i prawie zapominamy, że od dwóch lat ratujemy najpiękniejszą willę miejską tu, gdzie urodzili i wychowali wszyscy wymienieni w tym liście.

Nie ma już z nami Dziadzia Danka, Mania, Dziadzia Andrzeja, Wuja Michała, Wujka Wojtka.. nie ma z nami już połowy stada. Minęło cztery lata. 

Nie będzie tu też zdjęć, chroniąc prywatność Waszych żyć. Instagram nadal pozostaje prywatny, akceptacje osób obserwujących są przesiewane na zasadzie znamy się osobiście (i lubimy) bądź nie. Dzięki Wam - pracuje w mojej firmie również jako ambasador Instagram & Omnichannel, co lata temu było nie do pomyślenia (i nazwania).

Zdjęcia sprzed lat pokazują Wasze piekne twarze i wiem, że poza kilkoma osobami - teraz nikt by Was nie poznał. Zupełnie jak ja od tych kilku lat nie poznaje życia, jakim żyłam. I kiedy powoli przyzwyczajam się do nowych ról, konfiguracji i znaczeń - między śniadaniem a ciastem że śliwkami na deser - otwieram kopertę szarego papieru że swoim nazwiskiem.

Znowu krzyczę. Znowu nie wierzę.

Powyższa rama czasowa i skład osobowy została zapisałam że względu na moje umiłowanie do wiedzy, w jakim sama znajduje sie świecie. Książki, opowiadania, momencie życia.

Nie zapominajcie o tym, że kontakt z Wami jest dla mnie życiodajny.

Na  zawsze, Mama.

Komentarze

Popularne posty