Osiem plaż, wielki obśliniony Limit, dzikie jabłka, Turcja. Ciepła kolacja na końcu świata, dużo świeżej Mariki. garść powietrza, bardzo letnia sukienka. Wakacje na tak mocno sto. Spokojne dziękuje. Wdzięczność i inni.

'a teraz pozwól mi lecieć, biegać jak umieją dzieci..'.

29 lipca

RRRRRRRR!  a po raz pierwszy nieco się niepokoiłam. Powrót z Gdańska, inaczej ułożony język rozciętej na pół aż do zębów dolnej wargi - O, Remiza stRażacka! O, jak dziwnie i pięknie mi dziś dorosłeś ♡














Zuchy,
porwaliśmy się na to morze rok temu. Propozycja, oszczędności, plany. Niedźwiedzi Ojciec robi plan na każdy dzień, dwie godziny z ośmiu dni spędzamy na plaży. Uciekamy od parawanów, dużych i nagich ludzi, raczej niezapachu przepalonej kukurydzy i niemal żółtego morza. 
Ogarniacie z nami dwanaście godzin w samochodzie. Dwugodzinna wyprawa gdziekolwiek nie jest makroproblemem, plus. Łapiecie wspomnieniami Karwię, Jastrzębią Górę, Gdynię, Gdańsk, Łebę, Władysławowo. Powrotnie ukochane miejsca w Warszawie, które niby niezmienne od trzydziestu lat, a tak różne. Oglądamy codziennie coś nowego, wystawy, zwierzęta, zachowania ludzi, rodzin. Śpimy dwanaście godzin, kolejne dwanaście jesteśmy razem. Zbliżamy się do siebie bez wielkich rozmów, obietnic. Wieczorem bawimy się w szkołę, wołamy cały plac zabaw - nawołując Cię, córko. Potrafimy być brudni cały dzień, a nie tylko popołudniami. Nie żałujemy wam gofrów (pytacie wtedy po raz pierwszy co to jest - nieznajome przecież - smażenie), nie wyliczamy zjedzonych lodów z maszyny. Jemy domowe obiady w samym środku deptaka - pięć złotych pomidorowa, pięć złotych pierogi ze złotą cebulką, pięć sałatka grecka.
Uczycie się zachować w innych niż spożywczy sklepach. Dostajecie samodzielne groszowe sprawy, płacicie za drobne przyjemności, sami zamawiacie dania na które macie ochotę. Obejmujecie lepkimi dłońmi serca obsługi, szkoleni jak w wojsku kilku magicznych słów. Mini-rabaty, których udzielają Wam miejscowi są spowodowane Waszym swobodnym, ale grzecznym zachowaniem. Drugim czynnikiem jest opowieść o tym, że mama długo pracowała w garach (Lil). Nie ma czasu na plany, rozpamiętywanie, myślenie. Gnamy za Wami na plażę, gramy w cybergaja, oddychamy mikroelementami. 










Wracacie poobijani, w strupach, bez żyjątek na skórze. Wracacie stęsknieni za swoimi zabawkami, łóżkami, pełni emocji. Wracacie doroślejsi - mieliście do przebrnięcia tyle dróg, wyzwań. Stoimy (chodzimy) za Wami kilka kroków, obserwując. Prawie w każdym przypadku potraficie użyć argumentów, które decydują o rozwiązaniu konfliktu. Pertraktujecie, umawiacie się, stajecie po jednej stronie barykady.
I kolejny rok życia mogę napisać, że spędziłam najlepsze wakacje życia. Tak było, tak realnie. Nie zatrzymałam się nawet na chwilę, nie zanurzyłam w morzu, nie zjadłam w pełni żadnego posiłku. Ale byliśmy razem na prosto. Jak leśne ludy w szałasie, jak krągłe kucyki Pony w plastikowym domku, jak transformersy w bazie Lego City. 
Tak bardzo warto i tak bardzo wszystko.
Więcej zdjęć na naszym insta oknie. Ja bym zobaczyła :)

Komentarze

Popularne posty