Najdroższy,

w marcu zeszłego roku jakby przypadkiem, w przelocie międzyspacerowym, z niemal noworodkiem i większym, a jednak nadal bardzo małym zuchem - usłyszeliśmy o żłobku.

Wasza Matka nie jest osobą podatną na wpływy. Nie czytam for internetowych, nie podpytuje na placach zabaw o instytucje i opinie. Porównując Polskę do krajów - w których dane mi było mieszkać, pracować lub tylko je odwiedzać - naszą główną wadą jest narzekanie. Objawia się wszędzie, a u kobiet uwiązanych obowiązkami (nie piszę o opcji - chcę, a o tej mniej przyjemnej - muszę) - wypływa uszami. W złym miejscu plac zabaw, na basen za daleko, frytki u Danusi mają za dużo tłuszczu, młodzież za głośno śpiewa po 22-giej, a sąsiad ma prawo robić remont.

Spodziewałam się zła. Zły żłobek, zła dyrektorka, złe opiekunki (baby!), zło konieczne. Zapisałam Cię, Synu, w samym środku zajęć, na początku marca. Miałeś dwa lata i dwa miesiące, na liście mógłbyś być drugi, byłeś.. trzydziesty siódmy? Krótka wizyta u miejscowego psychologa. Przywitanie, rozmowa o dzisiejszych wydarzeniach, pytanie Cię o to, co lubisz, a o to, co mniej. Truskawki, zabawa końmi, rower (Twoja - nadal niezniszczalna - mimo, że ma już nową właścicielkę - Szybka Cytryna). Dobry próg do przejścia przez nową, tajemniczą (i państwową) krainę. Nasz Żłobek. Nie żłób, czasowa opieka, tam.

Kolejne miejsce w którym czujesz się jak w domu, państwowa instytucja z kierującą nią Panem (!) Dyrektorem. Ciepłym, znającym wszystkie dzieci po imieniu Panem Wojciechem. Anioły przemykające w amarantowych koszulkach polo między małymi dziećmi  - nasze Ciocie. Ania, Kasia i Agatka - chowające skrzydła pod ubraniami, pokryte jakby miodem od którego nie możesz odlepić się nawet kiedy uda mi się Cię odebrać wcześniej. I to mi, Matce pracującej za dużo, ostatnio ogrom. Miód działa, pachnie i wywołuje u mnie kilka myśli. Dziękczynnych, nieco zazdrosnych o czas. Pokłon, siostry.

To miejsce jest tak dobre, że mogłabym tam mieszkać. Jadłospis - widoczny cotygodniowo na stronie internetowej - cały czas każe nam rozmawiać o sobie w domu. Chcemy podpiąć się jako nieco większe dzieci i jeść pastę z bobu, łososia z pesto i młodymi ziemniakami, owocową miskę z jogurtowym biszkoptem, mandarynki na trawie, albo samodzielnie zrobiony kisiel tuż po drzemce. Chcę przytulić panie pracujące w kuchni, sfinansować im obieralnie i codziennie uczyć się od nich pachnących domem (rodzinnym lub weselnym) dań na cztery grupy małych brzuchów. Po kosztach, bo im gotuje się więcej - tym korzystniej. Fascynują mnie większe ode mnie, stalowe gary. Zastanawiam się jakiej wielkości jest tam łyżka wazowa i kiedy bohaterki dziesiątków talerzy zaczynają przygotowywać trzydaniowy, codziennie inny obiad?

W naszym salonie wisi zdjęcie dnia, w którym odebrałam Cię po raz pierwszy. Stoisz przy wiatrołapie pełnym wózków. Jest zimno, suszysz z radości wszystkie zęby na wietrze. Mówisz że było wspaniale i że Igor mówi słowo dupa. A dzisiaj łza kręci się i w moim oku. Zakończenie z dyplomami i najmniejszymi w świecie biretami. Pięć lat temu ja założyłam swój pierwszy i ostatni - dzisiaj Ty założysz ten, z którym zakończysz Twoją karierę*. Oddasz miejsce Twojej Siostrze (od września, z czego bardzo się cieszymy - będzie jak Ty do teraz - Żabką), pozwolimy Ci ruszyć do przedszkola od września. Przed Tobą miesiąc prawdziwych wakacji, i drugi - nieco mniej zobowiązujący, ale jednak dyżurny, nadal żłobkowy. Ciociom niesiemy lubiane przez nas florentynki, samodzielnie wykonane portrety, uściski, podziękowania i ukłony. Mimo braku planu - te półtora roku wiele dały i Tobie i nam. Prospołeczość, chęć do wymian i obdarowywania. Wiele uprzejmości, nowe słowa, umiejętności, wiedzy. I dawaliśmy Ci to wszystko w domu, a w naszym żłobku zostało to poszerzone. To była dobra decyzja. Uwaga skierowana na Ciebie - a nie wiecznie małą, zależną dziewczynkę - dała dużo. Dała nam jakby nowego Ciebie. Dużego, samodzielnego chłopczyka. Przedszkolaczka.

*głównie muzyczną, szacunek i podziękowania Panie Rytmiku! Dziękujemy za nakierowanie nas na dźwięk i wyróżnienie Michała na tle innych dzieci. Może Pan nie wie, ale dwadzieścia pięć lat temu Pana kolega - nakierował Dziadków Niedźwiedzich Dzieci na podobną drogę. Skończyłam pierwszy stopień szkoły muzycznej. Przez lata śpiewałam w chórach, głównie gospel. Moja wrażliwość na dźwięk skrzypiec wiążę się z produkcją łez. Kocham filharmonie, rap z kotle z klasyką, klaskałam do Rubika. A mój syn - poza strażakiem, chce zostać Panem Rytmikiem. No, dobrze.

Wiem, że to co pierwsze - zwyczajnie jest najważniejsze. Nasza edukacja ruszyła drogą kolorowej tęczy już od samego początku. Mamy wielką nadzieję, że równie dobrze wybierzemy dla Was szkołę podstawową i gimnazjum (które za kilka lat może przestanie istnieć?). Wiem również, że zanim się obejrzę przyniesiecie mi wiadomość o wybranych przez Was liceach, szkołach policealnych, technikach (?). Wcześniej pomaszerujecie do pierwszej klasy. A za dwadzieścia lat okaże się, że Waszym pierwszym kolegą czy koleżanką była rodzina obecnego przyjaciela. Jeżeli zostaniecie z nami, jeżeli zostaniecie tutaj.

 
Dziękujemy przede wszystkim za cierpliwość do naszego Chłopaka W Centrum Wszechświata (co za chłopczyk!). Elastyczne budzenie naszego syna, który potrzebował więcej snu niż inne dzieci. Dwóch dokładek zupy codziennie, bez dopłat. I za radość ze współpracy, która wcale się nie kończy. To Mała po wakacjach? Mała mówi, że chce teraz już!

Komentarze

Popularne posty