Jedyną rzeczą, jakiej zazdroszczę ludziom jest posiadanie siostry.
Jedyną rzeczą o jaką mogę być skłonna do pretensji rodzicielskich, jest fakt, że sama jej nie miałam.

Pierwszego nie da się usprawiedliwić. Czuję, że gdybym ją miała - miałabym wszystko. Dozgonną przyjaźń i zaufanie kobiety, która nie opuściłaby mnie dwadzieścia lat za wcześnie. Zapoczątkowaną kłótniami o spinkę lub względy nakrapianego mężczyzny w wieku nastoletnim - więź, której podobno żadna inna nie zastąpi. Kompana do zabaw, psot, tajemnic. Osobę, która stałaby ze mną po drugiej stronie niż mocni w swoich przekonaniach i zakazach rodzice. Miałabym zwierciadło, odniesienie, przyjaciółkę, którą aktualnie miewam - a przez brak czasu na relację realną (również, a może głównie z mojej winy) - nie jest moim stałym punktem życia. Nie jest tą samą osobą, co jakiś czas ma inną twarz, a ja od czasów liceum - nie mam odwagi nazywać ją inaczej niż Siostra Serca. Tych - mam kilka od lat, każda jest z innego etapu mojego życia, i każda jest szczególna w mojej najcenniejszej kolekcji dusz. Cierpliwa względem mojego niedługo / za parę dni / w przyszłym tygodniu. Ceniąca mój chaos życia, wewnętrzną stabilność i oportunizm wobec świata, który gna jak głupi i zamiast siedzieć grając w gry planszowe - na zbity pysk i zdarte opuszki - klika byle klikać, a najczęściej źle. Spotykamy się rzadziej niż co pół roku, raczej jeden na jeden - rozmawiając o mijającym czasie i punktach godnych uwagi, szczegółach świata, minutach babiego lata. Nie dzwonimy do siebie jak głupie, a kiedy spotykamy się nawet po roku - przechodzimy na te głębokie, często mroczne i mało bezpieczne poziomy rozmowy. Szczerze. Pięknie.

Drugie tłumaczę faktem, że sama byłam późnym dzieckiem. I gdyby nie nadmorski klimat (który wielbię i marze nawet jutro o przeprowadzce nad Bałtyk) i namowy mojego Ojca - mój brat byłby pierwszoklasistą przestawiającym się jako jedynak, a ja - wspomnieniem przywoływanym jako niezrealizowany plan może w trakcie świąt, lub kolejnych wakacji w Karwi.

***

Kilka dni temu spacerowałam z Figą po osiedlowych drogach. Raczej z gatunku tych polnych. Jedna z moich bliższych sąsiadek zatrzymała się przy nas. Zobaczyłam najpiękniejszą ferajnę środkotygodniowego przedpołudnia. Ona, jej siostra z maleńkim syneczkiem i jej własna córka. Podobnie jak ja - ma wszystko. Zdrowie, kredyt, pracę i sto marzeń. Wartością dodaną jest ona - siedząca na tylnym siedzeniu, równie piękna - siostra.

Kilkanaście dni temu pewność więzi najbardziej niezwykłych sióstr jakie znam - naderwała się na tyle mocno, że odczuło ją wiele osób. Obie, najbliższe sobie, oscylujące w okolicach pięćdziesiątego roku życia. Panie, nie paniusie. Ogniste, pewne siebie, niby najbliższe sobie a wizualnie i charakterologicznie - inne jak bieguny. Są wspólnotą, dopełnieniem, niby dwoma a jedną personą. Relacyjnie tak pewne, spójne, przecież na zawsze. I przeciągu kilku dni rodzi się tragedia. Choroba, brak nadziei, pożegnania, bezplany. I ta silniejsza stawia kroki jak dziecko. W mlecznej mgle szuka światła, sensu codzienności - mimo posiadania licznej rodziny, również tej najbliższej, klasycznej, nierozdzielonej. Biznesu, który powiązał ich jeszcze mocniej. I możliwości odezwania się do niej tak po prostu - o wybór materiału czy koloru sukienki, decyzji wyjazdu na zakupy, daty wspólnej kolacji. I na nas - niby nie bliskich, a tak blisko patrzących - wywiera to duże zdziwienie. Że niby jesteś dla siebie, a dla kogoś jakby równolegle jesteś napędem, oddechem, mimo niedoskonałości.

Gdyby nie kwestia bezsensownej chęci stałego zatrudnienia, braku odwagi drugiej strony do jakichkolwiek zmian, a co za tym idzie dobrobytu finansowego - moja córka miałaby siostrę. Za kilkanaście lat podziękowałaby mi uśmiechem lub uściskiem w dniu swojego ślubu, dniu wyjścia z domu, wyjazdu w nieznane lub na zawsze. Gdyby nie wszyskie gdyby miałyby siebie w przeciągu kilku lat - równie zaradne, lub zupełnie podobne do ich nieco wycofanego i płaczliwego brata.

Gdyby nie jedno zdanie w którym zawarta jest wiedza o posiadaniu wszystkiego - moja Mama nie podniosłaby się z sytuacji, którymi zaskoczyło ją życia. Szczęśliwa, poza zdrowiem, domem, córką i synem - masz jeszcze wnuka, wnuczkę, siostrę i brata. To jest wszystko. Ty to masz. Masz wszystko.

Ma.

Komentarze

Popularne posty