Uprzedzam - będzie o esencji macierzyństwa - pierwszościach, nocniku i nie-cudach codzienności. Uprzedzam.

Moja mama mówi, że jak dziecko jest brzydkie, to mam nic nie mówić. Pochwalić element jego stroju, albo najładniejszy element twarzy jaki rzuci mi się w oczy. Że ludzie, kiedy nie mają dzieci są w stanie wykrzesać z siebie pochwałę piękna dla nieswojego dziecka. Posiadając na stanie własne - mówią najczęściej jaka ona duża! jaką ma lekką mowę! jaki silny! 

Chwalę urodę innych dzieci. Chodzi mi o te malutkie, których sprytu czy inteligencji nie jestem w stanie porównać z niczym poza uważnością małej wiewiórki i zapachem beztroski własnego dzieciństwa. Chwalę kształtne głowy, mądre oczy, piękne usta. Zwracam uwagę na ciemniejszy odcień skóry, który lubię u swoich (i innych) dzieci i u siebie. Chwalę postępy bez porównań. Zachwycam się pierwszym krokiem, słowem, zakończoną sukcesem próbą zrobienia tego czy owego nie w pieluszkę. Chwalę zawsze i wszędzie, co przez niektórych jest uważane za groteskowe (przez dzieci natomiast - uwielbiane). Lubię chwalić innych, małych ludzi. Chwalę też swoje dzieci. Spędzam aktualnie godziny na klaskaniu przy kartkach i kredkach (Michał) i nocniku (Figa). Sama byłam chwalona jako dziecko i nikt nie przekieruje mojej uwagi na konieczność wyciszenia swoich emocji i przyjmowania sukcesów dzieci z należytą mi powagą.

Jestem Matką, jestem mądra. I kieruje mną miłość, to (aż) wszystko.


Pomalowałam mojej małej uciekinierce pierwszego paznokcia - na jej wyraźne życzenie (majuj!). Ma kolor oceanu, jest taki jak mój, tylko trylion razy mniejszy. Wskazujący, jak na kierowniczkę świata przystało. I tak jak przeraża mnie jej fascynacja lalkami, otwieranie kremów, wklepywanie ich w policzki - już mniej. Dziewczynka - to dopiero doświadczenie.

Z sukcesem przyzwyczajam ją dwudziestominutowej wędrówki na przystanek autobusowy, przyzwyczajam do możliwości dojechania wszędzie komunikacją miejską (w naszym przypadku niemal wszędzie z przesiadkami). Żałuję, że w Lublinie nie ma zagranicznej opcji bezpłatnych przejazdów dziecka do 3 roku życia wraz z opiekunem. Robię z siebie zwalisty trolejbus, wydając wszelkiego rodzaju dźwięki i kopiuje zachowania mojego taty, dzięki któremu zaczęłam mówić tak szybko jak moja córka. Opowiadam jej o świecie w sposób dorosły. Nie zdrabniam, a mimo to ludziom wydaje się, że robię z siebie głupka. Ostatnio starszy człowiek przyglądał się mojej Żwawej Lalce przez całą trasę przejazdu, a wysiadając uśmiechnął się, pokiwał głową, po czym stwierdził, że szkoda mojego głosu, przecież to dzieciątko i tak nic nie rozumie. Panie! - krzyczę w myślach - dwie pełne zwrotki piosenki partyzanckiej, alfabet, starszy brat i dialogi niczym z Rodziny Soprano. Półtora roku żywej katarynki, Paaaaaanie!

I nie zapeszając -  mija dwa tygodnie odkąd klaszczemy w toalecie, nagradzając każdą krople możliwością umycia rąk mydłem dla dużych dzieci. Fruwające kolorowe majtosy par sto i ograniczenie pieluchobombek do snu. Wielki, szybki postęp małego człowieka. Przykład brata i mobilizacja wszystkich czasowych opiekunów. Jeju, jeju kupeeeeeee! Mamo to ile ona robi tych kup?
 
 ⚛

Jeżeli jeszcze nie zdecydowaliście czym Wasze dzieci obdarują najdumniejszych (lub tych, którzy niemal wcale nie angażują się emocjonalnie i fizycznie z różnych względów) dziadków świata - znalazłam kilka pomysłów, które wykorzystałam w tym roku dla moich rodziców i te, które drugim dziadkom moich dzieci zapewne też sprawiłyby radość.

Poza tym:
# czy ozdobne, proste rozwiązanie Basi na organizacje kabelków nie jest.. świetne?
# czy któreś z Was korzystało w dalszych (lub nie) podróżach z dziećmi ze stolików podróżnych (szukam opinii, poleceń piękniejszych i prostszych wersji dla dwójki)?
# dobra wiadomość?

A na koniec petarda (krew, śluz i sine kilka sekund życia) i pomysł na nasz Nowy Rok i prezenty urodzinowe.

Komentarze

Popularne posty