Lato!

Wariacie Przeszybki,

chodzisz. Skoki (z dość zasadniczymi różnicami jak przy Bracie) pełz -  ślizg - raczkowanie do tyłu - do przodu - bieg raczkujący - stawanie - łapanie mebli - obie ręce trzymające moje dłonie (pewnie, szybko i stabilnie mimo wszystko) - od dzisiaj - jedna. Kolejny raz w przeciągu trzech lat składam zamówienie na nowy kręgosłup. Preferencje - odcinek lędźwiowy, chętnie zamienię na część dumy jaką czuję, że wreszcie będę miała (wymarzone już w liceum!) dwoje chodzących dzieci. Happy Feet. Pingwin, którego nie tylko mnie wzruszał, ale jako jedyna pełnometrażowa kreskówka trzymała przy odbiorniku telewizyjnym razy kilka.

Moja słodka, ciemna dziewczynko - wyrywasz mi się. Moje skrzydła już nie tak doniośle Cię okalają, puszczają coraz to do nowych rąk. Przechętnie, z radością wyrażaną całym ciałem - poddajesz się upływowi czasu. Nadal jestem ukojeniem, po raz drugi w życiu nie wyrywam kawałka mojego serca osobie, która go (Cię) trzyma, guzom, siniakom, ugryzieniom (siema Brat!), nieudanym próbom zagoszczenia na kanapach i łóżku Michała. Jestem blisko. Zawsze będę.

Mówisz. Gadasz jak najęta w znanym tylko Wam - młodszym w naszym domu - języku. Gestykulujesz przy tym jak nakręcona. Wiesz gdzie i co znajduje się na Twojej twarzy, we własnym łóżku, domu, na balkonie. Rozumiesz setki gestów, wyrażeń, nawoływań. Jesteś mądra. I wiem że zapewne wynika to z obecności Michała w domu, ale rozwijasz się zdecydowanie szybciej od niego. Pomijam motorykę, w której po drodze (dosłownie) Cię prześcigną w czasie, ale.. nadrobisz. Szczypać już Cię nauczył. Piszczeć domagając się więcej niż 70 ml soku dziennie (taaaaaaak, nadal tryzmam się swojego rytmu i regularności życia dzieci, moja nie istnieje).

25.06.2014 pierwsze (poważne!) zdanie dać lala  chwilę potem dać no no no mama!

Pokazujesz. Nakręciłaś się na porozumiewanie w głuchoniemymi, którymi stajemy się w tym gnieździe nieustannych odgłosów życia - gotowania, domagania się wszystkiego na już, nieskończonego remontu, zaraz pierwszych urodzin, bardzo może wakacji, kolejnych wyzwań, końca urlopu macierzyńskiego. Ku pamięci (mięci kupa..) w kolejności (równie dziwnej co Twój rytm snu):

o! o! (wkładasz słuchawki stetoskopu do uszu i "badasz" powietrze)
papa!
haaaalo! (poparte gestem)
✶ ojojoj (ukochane Matki - głową kręcisz tak, jakby Ci się miała urwać!)
no no no!
czeeeeeść! (poparte słowem)
tam! (paluch rozkazywacz tnie powietrze)
cicici! (Maniek zwiewa)
tuli tuli (przechylona głowa z zamachem na klatę Matki, sekundy)

Ważny 11 miesiąc. Skok o milion stopni. Ty.
To nie jest Igulka tylko Iga, słyszysz Babciu ?!
http://blogowepieknomam.wordpress.com/
Brodowy Chłopcze,

po raz pierwszy wychodzicie z Ojcem beze mnie do dzieci, wspólnych zabaw i kolorowych kred. Piętnaście minut - płacz, krew, bieganie do lekarza z bloku - zszyją, jechać, co poza odkażeniem? Zostać, kupić w aptece plastry ala zewnętrze szwy, odkazić raz jeszcze. Broda rozcięta w podkowę, kawał skóry, marynarska bluza do zabarwienia burakiem. Plaster - nie, wszystko - nie, rozżalenie. Naklejam więc i sobie Kubusia Puchatka z całą ferajną, wybieramy małpi plaster, w nocy zakładamy strip. Śpisz sto lat.

// czy wiecie, że rozcięcie b(B?)rody jest najczęstszym urazem u małych dzieci?

Zacząłeś już za każdym razem używać michałowego Michała w wersji ja, to moje, oddaj mi, to ode mnie. Wielka zmiana konstrukcji zdania, świadomości. Słucham z zaciekawieniem, dorosły Michale.

Poza tym:

Miałam dzisiaj dziwny poranek. Jest siódma i jest najbardziej cicho jak mogłoby mi się wydawać. Śpicie. Twoja Siostra - dziesiątą godzinę (przespała 12!), Ty - kolejną. Krzątam się, budzę (przedszkole!), za chwilę puka Babcia Hania. JESTEM SAMA W ŁAZIENCE. Mogę się ubrać, nakremować twarz, w miarę symetrycznie uczesać (z tyłu głowy: zaraz któreś wstanie, szybciej dzierlatko!). Nie cieszę się.. bo jest jak w grobowcu. Uciesz się - mówię do lustra. Stoję sekundy w BEZRUCHU. Mamoooo, wstaliśmy!

Miałam dzisiaj współczucie sięgające zenitu. Zapisując Michała do dyżurującego w wakacje żłobka ze smutkiem dostrzegłam godziny otwarcia dwóch z ośmiu na terenie naszego miasta. 6-19...

Miałam dzisiaj dziwne spotkanie. Odkąd tu mieszkamy kłaniamy się z panią, która ma dzieci tej samej płci i w tym samym wieku co Niedźwiedzie Dzieci. Jest rumunką, ma piękną twarz i nosidło Tula (mistrz obserwacji - Matka). Dzisiaj jej dzieci bawiły się na naszym boski, podeszliśmy, chłopcy chwilę się poganiali, dziewczynki dotknęły. Była z nimi inna mama, z.. dziećmi w tym samym wieku i tej samej płci. Piękny plus: imiona. Maks i Florian (nie moja wymarzona Florentyna, ale nadal to dziewczynka), Tytus i Aniela. Michał w tym zestawieniu nie mógł się odnaleźć, zatem do wszystkich poza Igą mówił chłopczyku. Zjawisko z serii wybijających mnie z rytmu: nie bierz czekoladki od chłopca, to co że się dzieli, ale pamiętaj że MY dbamy o zęby.

Okej. Gdyby pani, mamo Tytusa i Anieli zobaczyła nasze zęby. I radość jaką daje czekolada. I szanuję wybory Ciebie jako Matki, ale.. nie można by było nieco grzeczniej? Nie wystarczyło podziękować, o (!) z uśmiechem?

Miałam dzisiaj piękny widok. Pani w całkiem sieciowym i wielkim spożywczaku machała przed nami różą. Pięknie wytatuowaną, wielką. Kolorowe przedramię. Pozdrawiam!

Komentarze

Popularne posty