Etam, Pani Kotku!

✏ głowa puchnie mi od niezapisanych myśli, które tkwią mimo sporego wiatru z tyłu głowy, czyli bez sensu jest nie pisać.

http://instagram.com/etnococtail

Michale,

całkiem poważnie mogę zwracać się do Ciebie nie tylko w sytuacjach stresowych, z serii: niby kara, ale w zasadzie tłumaczenie konsekwencji i powielanie zachowań Waszej Babci, która mimo srogiego tonu i ostrych słów - wywoływała we mnie poczucie winy raczej gestem niezadowolenia i smutku, niż siermiężnej kary zakazywania przyjemności (kiedyś było to wyjście na dwór, a nie blokada na fejsa, nie?). Mówię tak do Ciebie, kiedy jestem dumna, wzruszona, zaskoczona (nie zawsze najmilej na Ziemi).

Poniedziałek stał pod znakiem zaproszeń. Byliśmy z Waszym Ojcem gośćmi honorowymi jak każda z matek i ojców w żłobku, do którego z uśmiechem zmierzasz co rano. Pół godziny piechotą w KAŻDĄ pogodę. Zaczynaliśmy od zimowej kurtki w marcu, przez ulewy kiedy nosiłam Cię na barana. Majowo-czerwcowe oglądanie ślimaków zastąpi niedługo wycieczka kontenerem, który zamówię do noszenia czereśni i arbuzów.

Wyłam jak bóbr. Wszystkie doświadczone i tak wrażliwe emocjonalnie rodzicielki uprzedzały, żeby się nie malować. Spłynął nawet granatowy krem Nivea, zielona kredka i tusz. Szczęściem niemożebnym był i jest dla mnie fakt, że Wasz Ojciec nagrał CAŁY występ, bo nie pamiętam ani słowa z czterech piosenek i dwóch wierszy (swoją drogą, niezły z Ciebie mistrz pamięci!). Laurka, buziak, zachwyt zakochanej we własnym dziecku Matki - norma.

I początkowo się z tego śmiałam, że drugi Pan Dorociński, że lubisz, kiedy uwaga jest skierowana na Ciebie, atencja publiki, brawa. Patrząc na dziewczynkę obok Ciebie i kilkoro dzieci, które absolutnie nie były gotowe - poza strojem i nastawieniem rodziców (no weź nie rycz, a ty rób zdjęcie zdjęcie mu rób!) - na tak wielkie wydarzenie - wiem więcej: jesteś stworzony do występowania, recytowania, śpiewu. Oczywiście - Twoje ruchy są nieskoordynowane, rymy zbyt głośno akcentowane, minutowe oczekiwanie na kolejny utwór muzyczny lub poetycki graniczy z cudem, ale.. wyróżniasz się, zapowiadasz co będzie dalej, znasz wszystkie słowa długich i niepopularnych piosenek. A kiedy klaszczę jak stado pingwinów po piosence Tata jest potrzebny podchodzisz do mnie ze srogą miną i tłumaczysz głośno: Mamo nie klaszcz, to nie jest twoja piosenka!

Nie wyobrażam sobie innego scenariusza - że mógłbyś nie stać wśród tych niespełna czterolatków (!) bawiąc się w zabawy dla niemowląt z siostrą w domu, że mogłoby nas tam nie być, że słuchałabym wszystkiego bez emocji, lub wystroiła Cię w mikroskopijny garnitur i zamiast flanelowej, kraciastej koszuli z kapturem kazała stać w kamizelce włożonej w za długie spodnie. To wszystko jest ważne - wybór, przeżycie ciężkiego tygodnia rozstania, decyzja przyjęcia Cię do starszej grupy, konieczność towarzyszenia Ci w tak ważnym dniu, przejęcie, wygodny strój, codzienny uśmiech. Wszystko jest ważne. Wszystko.
 ***

Od poniedziałku nieznajomi rodzice uśmiechają się do mnie, kłaniają, jedna z pań zawołała za mną Pani Kotek! Tak, grałam w Rzepce w każdej grupie żłobkowej. Z grupą kreatywnych rodziców zrealizowaliśmy przestawienie Kredki (powtarzamy na prośbę rodziców na koniec roku) i wiersz Tuwima. Stroje kłócących się ze sobą przyborów szkolnych były dość przewidywalne, za to znaczące role ciągnących mocno zakorzenione warzywo - dało nam się wykazać twórczo. Moim kocim ogonem była futrzana kamizelka, z którą nie rozstaje się kilka ładnych lat (mimo regularnych wypieprzów z ubraniowej szafy), strojem - getry i czarna bluzka. Futrzany kołnierz nadał mi powagi doświadczonego życiem dachowca, a malowane kredką do oczu wąsy i nos w połączeniu z uszami ala Reni Jusis z Zakręconej - efekt niemal idealny. Drobnym szczegółem było to, że oglądający z pierwszego rzędu przedstawienie Michał - rozpoznał mnie w pierwszej sekundzie.    

Hania (3) - niedobry sok
Michał (2,5) - to nie pij!
/ źródło - pinterest.com /
Trochę nie chcę mi się w to wierzyć, bo pamiętam jak na białym Reksiu to ja uczyłam się jeździć. Teraz wychodzę z Tobą na rower zbierając po drodze wszystkie klatkowe rowerzystki (czy któraś z mam w zaawansowanej ciąży urodzi Ci jakiegoś kolegę?). Jeżdżą z nami dwie Lenki, Natalia, Julia. Często zabieramy też raczkującą po rozgrzanej kostce brukowej Igę. Szalejesz. Zabierasz ze sobą kalosze, kask strażaka, żółty biegowy cud techniki  i drogę. Pierwszy błąd - biała koszulka (jedna z moich ulubionych, z aplikacją imitującą kolorowe kości chroniące płuca w rozmiarze 104). Drugi - pozwolenie na rozpędzenie. Trzeci - krótkie spodenki. Chwila moment, pełny nurek z kałuży na rowerze. Pół kolana wygląda jak mięso z dzika - oderwane, kolorowe, nieco ohydne. Krzyczysz dziuuuuura, zalewa Cię krew i łzy. Rowerzysta. Duży, odważny człowiek.

Figosko,

trzy miesiące temu zakończyłaś przygodę z nieodetkanymi kanalikami łzowymi. Pamiętam dobrze szpital, sześć godzin na czczo, kiedy jeszcze ssałaś życiodajne, matczyne mleko, zabieg. Kilka dni temu Twoje ucho (po tej samej, niesercowej stronie) zaczęło żyć własnym życiem. Woskowina, wizyta u laryngologa (pani!), wymaz, krople, kontrola. Płukanie solą fizjologiczną ze strzykawy, cała metalowa nerka wydzieliny. Kolorowe przeżycia. Przemiła profesjonalistka w białym kitlu VS Dziesięciokilogramowe Dziesięciomiesięczne w wózku na drugie piętro, bo.. winda nie działa.

Matka (do pań w recepcji) - potrzebuję pomocy, biorą panie wózek czy dziecko?

I nie możemy mieć w miarę spokojnego popołudnia. Jak nie jedna sprawa, to osiem innych. Wszystko na zaraz, już, szybko. Terminy, spotkania, zapłaty, załatwianie, ustalanie. Lato w pełni. Lublin pachnie piwoniami, skoszoną trawą, brązową skórą, schyłkiem dnia.

Jak się zdenerwujesz - to nerwy są widoczne na czerwonym trójkącie pomiędzy oczami na Twoim czole, na meblach w które mocno uderzasz rozłożoną ręką, w sercu. Michał huknie Cię raz - Ty go trzy. Za zabranie zabawki grozi ugryzienie ośmioma płotkami z funkcją szczękościsku. Schowanie chrupka lub banana - kilkuminutowe zesłanie poza granicę bawię się z Tobą. Pełnokrwistość. Ty.

10 miesiąc życia = ustalone pory snu. Drzemki: 10-12 (nieraz krótsza, ale codziennie obecna), 14.30-15 (raz na kilka dni). Nocny sen: 20-6. Dzięki Młoda!

                                                                                  ❂
 
Dziś w naszym mieście hula Noc Kultury. Pierwsze dwa razy wielbiłam w różnych zakątkach Lublina współbrzmienia i interakcje w ukochanym chórze gospel. Jeszcze w pierwszej ciąży z przyjemnością bujałam brzuch w rytm brukowej kostki na Starym Mieście. Od trzech lat noce kultury dzieją się w naszym domu regularnie. Nie muszę, więc nie chodzę na tę w sercu miasta, tętniącą innym życiem, atmosferą, bez bagażu troski i wiecznego czuwania. A tymczasowo robię tylko to, co muszę.

Komentarze

Popularne posty