Dziw, że czerwiec.
Już. Dobrze się zaczyna, jak każdy pierwszy w naszym stadzie. Pierwszego czwartego miesiąca rodzę się ja, pierwszego dziś jest święto nie tylko naszych dzieci. Figa po raz pierwszy zanosi się samoistnie wywołanym śmiechem. Wyrzuca ciężkie zabawki z wanny. Słyszymy tylko radość - motorówka, koparka, fryzjersko stylowa Maka Paka. Lil przesypia trzy i pół godziny. Ma już sny, którymi się dzieli. Wieczorami życzy sobie nocnych spotkań z babciami, w ZOO, ciocią od straży pożarnej, lub tej która mieszka tam, gdzie pojedziemy pociągiem.
Spędzamy cały dzień we czwórkę w domu. CAŁY, W DOMU. Wietrzymy, kiedy dzieci - naprzemiennie - drzemią, ale nie ruszamy się dalej, nawet na lawendowy balkon, który tęskni za palącym słońcem. Niepowtarzalny prezent, którego nie doceniamy ani powszechnie, ani w momentach ważnych, odświętnych. Wspólny czas wolny, kolonijny, dywanowy, studencko-kombinowany obiadowo, nie bardzo nasz (bo chodzimy jak w zegarku poza dzisiejszym dniem, z konieczności) ale dzisiaj - bardzo dobry. Nie ma balonów, festynów, hałasu. Są nowe puzzle, soki marchwiowe i bałagan (odświętny).
Instagram nareszcie stał się odnośnikiem i do naszych sekund.
Bitstripes fascynuje mnie pod względem społecznościowym.
Ludzie lubią ekspozycje. Luuuuubią.
Bitstripes fascynuje mnie pod względem społecznościowym.
Ludzie lubią ekspozycje. Luuuuubią.
Ciocia od pociągu to ja ?!?!?!?! Powiedz, że tak nawet jeśli nie :)
OdpowiedzUsuńPisałam do Ciebie, czekaliśmy wczoraj :>*
Usuń