28. Toyota czy mały Fiat? Próby.

Gwiazdy (mojego jakby mocniej granatowego nieba),

codzienność dopadła Matkę w zmowie z przesileniem wiosennym, niebotycznym zmęczeniem i dojściem do punktu krytycznego (samopoczucie, funkcjonowanie, powtarzalność czynności, bezsenność mimo wielkich możliwości [Figa = świecące srebro nocy!]).

Pamiętam, że w czasie studiów zawsze w okolicach własnych urodzin - zawodziłam świat. Ruszałam się, myślałam i mówiłam wolniej. Parzyłam wielki dzban soku malinowego z goździkami i pomarańczami, chodziłam na inne grupy ćwiczeń, a kawiarniane dyżury zamieniałam na te popołudniowe (oby nie wieczorno-nocne). Miłość do pory o której Wasza Babcia mówi Pora Życia - łączy się u mnie z poczuciem totalnego zmęczenia z niewiadomego powodu. Już w związku z Waszym Ojcem (dziewięć lat, Matko Jedyna!) co roku podejrzewałam, że noszę w sobie życie (i przed dwa ostatnie lata tak właśnie było), bo to co dzieje się z moim ciałem w porze wszędobylskich, ulubionych żonkili - to jakby permanentny stan pierwszego trymestru.

Ale przeszło. Dwa tygodnie z opcją: robię wszystko, ale na drugi dzień nie pamiętam nic- minęło. Teraz zbliża się 21-wsza a ja widzę całkiem znośnie. Mam apetyt i sto krótkich historii o tym, jak pięknie jest widzieć Wasze wzrastanie (nie tylko rośnięcie).

 / żródło: Google.com / to powinna być nasza fototapeta! /
Młoda,

jest takie szaleństwo rozwojowe, które nie przydarza się potem do momentu dojrzewania. Jesteśmy w nim całe. Ty - zębami (masz pięć, wyrżnęły się kolejne 3!), próbami chodzenia, wzruszającymi krokami przy meblach (a już myślałam, że przy drugim dziecku z emocjami jest bardziej stabilnie). Reakcją na własne imię, wskazywaniem wzrokiem na mnie, Michała, Tatę, Babcię i wszelkiej maści (pełna gama kolorystyczna i mnogość) ciotki. Ja - gapiąca się na życie nadal z boku, bez wiary w to, że jest moje. Ty, Twój Brat, prawie trzydzieści lat, znowu długie włosy, coraz starsi Wasi Dziadkowie i wiosna. Kolejna.

Bijesz brawo bratu. Z zadowoleniem porannym przesypiasz całe noce. Zostajesz z Babcią Hanią nawet dwie, trzy godziny (jutro nie będzie mnie w domu aż 5!). A ja już nie lubię Twojej kupy (zmieniają się nie tylko pory roku, sorry!).

Mój Dorosły Człowieku,

pierwszego kwietnia wstałeś z obietnicą na ustach Mama ma urodziny! Będzie impreza! Przyjdą WujKI! Wieczorem - po jakby niepełnej, za krótkiej, pierwszej na Zielonym Wzgórzu i zmieniającej moje podejście imprezie - stwierdziłeś, że nikt nie śpiewał sto lat. Fakt. Zazwyczaj ja dbam o drobiazgi (..). Najpiękniej wyśpiewałeś wspomnianą przyśpiewkę, wprawiając moje kanaliki łzowe w ruch okrężny, złożony i.. obfity. Jesteś cudem. Mądrym chłopcem, którego nie tylko kocham, ale i bardzo lubię.
***

Obierając naszą półgodzinną trasę do przedszkola brałam pod uwagę ciekawe zdarzenia, bezpieczeństwo i możliwości Twoich nóg. Minął miesiąc od kiedy zostałeś obowiązkowym ptakiem rannych mgieł - śpiewającym, recytującym i mającym koleżanki i kolegów z poza rodziny i niedalekiej od Lublina miejscowości, w której trzy siostry są Twomi ukochanymi. ZAWSZE chodzimy na piechotę - mimo początkowych mrozów, obecnych mgieł, zeszłotygodniowego deszczu, mocnego słońca, zapędzającego Cię miedzy moje kolana wiatru. Sąsiedzi proponują nam podwiezienie. Dziękujemy z uśmiechem. Cały czas Twojej Matce przypomina się jeden z chłopców, który jest blady jak ściana, a jego mama wtedy, kiedy my dochodzimy do przedszkola z rumieńcami na buziach - wsiada do samochodu jadącego w stronę naszego bloku, już po zakupach, straganach, potrzebnościach. Pewnie, że szybko. Ale.. :)

Chodzimy dwoma ulicami. Jedna to nasza - najcichsza w okolicy, ślepa. Kolejna - to jedna z głównych arterii miejskich. Suną po niej olbrzymie tiry, moc autobusów, niedługo trakcja trolejbusowa, wiele osób jeździ tędy do pracy z okolicznych wiosek. To tu biorę Cię na barana, tu wciskasz zielone światło, oglądasz pracujących elektryków i machasz do strażaków wracających z akcji ratunkowej. Chwilę później pokazujesz mi coraz więcej znajomych liter na skrzynce pocztowej. Kłaniamy się pracownikom zieleni miejskiej, panom, którzy zabierają śmieci, kioskarzowi.

Wzdłuż przedszkola stoi mnóstwo samochodów. Początkowo pokazywałam Ci je dla zabawy. Trzydzieści dni powtarzalnego spaceru w jedną stronę (w drugą - plac zabaw, warzywne jarmarki, piekarnia) zaowocowało znajomością znaczków takich marek jak Fiat (już nie tylko Idea, ale - rozpoznawalne nawet z boku - Panda, mały Fiat, Punto, ), Toyota, Skoda, Opel, Mercedes, Land Rower (!!!), Reno, BMW, Volvo, Ford. Nad Nissanem pracujemy. Wszystkie - poza wspomnianym LR - samochody wyższe niż nasz to terenowe. A ja dziwie się codziennie. Bo sama nauczyłam się przy Tobie wszystkich marek aut. Od jutra zaczynamy kolory. Czerwony jak pomidor u dziadka Andrzeja w szklarni i miętówkowy - opanowane :)

Jutro wyrywam się na warsztat, do centrum, pod inne słońce. Nie oddaje przyjemności zaprowadzenia Cię do przedszkola, Synu. Babcia Hania da radę z sokiem i kaszką na drugie śniadanie Figosa, prawda? Yup!

Komentarze

Popularne posty