Pochwała. Czwórka. Sen.

Drobiazgi,
na szkoleniu dla matek temat o pochwałach. Z ciepłym uśmiechem na myśl o wychowywaniu Was - czekam. Nasza znakomita wykładowczyni tłumaczy sens pochwały, racjonalne z niej korzystanie i możliwości, jakie daje ona jako zwrot / początek obrotu sprawy w dobrą stronę / elementu kontaktu. Potem już tylko marszczę brwi, z niczym się nie zgadzam, słucham, trudno mi wejść w słowo i front przeciw wszelkim przekonaniom własnym. Bo chwalę Was nieustannie, ciągle, ale i krytycznie. A w teorii pochwała powinna być opisowa (ok), konkretna (ok) i używana z rozwagą (nie za dużo, nie za często, nie jako nagroda i nie za wszystko).

Przykład z rysunkiem, kiedy niby mówimy, że jest piękny, żeby dzieci się odczepiły i w zasadzie to pięknie nic nie znaczy. Zasada FUKO,

którą stosuję - owszem - ma podobno zastosowanie również w kwestii pochwał. Nie u nas, nie z Wami. Chwalę Was za wszystko, miliardy razy dziennie. Często po prostu mówię, że jesteście najlepsi / świetni / sprytni / rozumni / zaskakujecie mnie / jestem z Was dumna / jesteście mądrzy i dobrze kombinujecie. Nie stosuję wszystkich elementów FUKO, bo nie starczyło by mi ani czasu ani sprawnego mózgu. Chwalę za posprzątane klocki - nie mówiąc, czego oczekuję na przyszłość. Chwalę za podzielenie się wzajemnie bananem, mówiąc co czuję, ale nie zaczynając od stwierdzenia przed chwilą zaistniałego faktu. Nie chwalę za często, bo sama zostałam wychowana w poczuciu głębokiego kształtowania rzeczywistości dzięki swojej wartości i poszanowania wartości innych ludzi. Odkryłam po tej sesji szkoleniowej, że mój autorytet jako Matki buduję na pochwałach. Na nich również opiera się w zasadzie całe wychowanie Was.


DROBNE DOBRA 10-16.03.2014

* przepiękny pogodowo, słonecznie wiosenny tydzień
* czwarty ząb Figi (18.03.2014, górna lewa jedynka)
* kolejna mega sąsiedzka impreza (mamy szczęście do ludzi i cygańskich dzieci, które zasną wszędzie i każdych warunkach)
* scena Pana Mecwaldowskiego i psa w najnowszym odcinku Lekarzy
* dinozaury z Bałtowa w Leclerc`u (no takiego szczęścia w oczach dawno nie widziałam!)
* coporanne zadowolenie Lil ze spaceru do przedszkola (śpi! zaczął tam spać!)
* sok LubSad
* kupno komód do pokoju Lil & Figoski


Mam czas na miłość. Do Ciebie synu, kiedy spacerujemy do przedszkola i wracamy z niego (to - dzięki Babci Hani - czas tylko dla nas!). Udajemy kosy, skaczemy po kałużach, ziewamy i nosimy się (Cię) na barana. Do Ciebie, Figlarna - bo jesteśmy pół dnia tylko we dwie, z całym praniem, zamiataniem, posiłkami, kurierami i usypianiem + swobodną zabawą, w której pozwalam Ci piszczeć (byłabym niesprawiedliwa wzmagając w Tobie zachwycające zapędy do zawodowej syreny straży pożarnej w obecności Lil, z którego całkiem niedawno wyplewiłam uwielbienie do piszczenia w domu). Czas dla Was oddzielnie, który przez całe życie Młodszej Młodzieży był czasowo niewykonalny.

I sen. Sen wrócił do nas na dobre. Mniejsze dziecię nie jada w nocy. Popija, upija, piszczy ząbkując, nieco drze buzie, bia pierwszego zęba nie powitamy w tym domu prawie na pewno. Wspaniałości żłobka również. Komód zapierających dech w piersiach Matki, zadowolenia z pierwszych promieni słonecznych w salonie - też nie. Jak wiele pierwszości przed Wami, Brylanty. Moc. Wpajam Wam - zupełnie jak Waszej Matce Babcia - aby z wszystkich cieszyć się jak najwyżej skacząc, najswobodniej tańcząc, z pasją kochać moment. Warto.

Komentarze

  1. "...z pasją kochać moment." Amen.
    Każda chwila jest niepowtarzalna i bezpowrotna.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. warto Was czytać. Matko. naprawdę warto.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Madziu super wpis... Staram się te myśli zaaplikować naszemu Franolkowi, który właśnie wczoraj skończył 7 miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty