Niemal połowa lutego.

Gugsonie,

kończysz 7 miesięcy. Niepokoje się o niesiedzącego człowieka, którego brat - w wieku szczęśliwej liczby stał w łóżeczku przy szczebelkach kołysząc się w przód i tył. No i zostały Ci TE oczy. Jeziora, lazury, nieco szarości. Zielonooka rodzina i Ty - Ewenement Kasownik:



Aniele,

jest 14 luty. Dwa lata temu wyszliśmy na godzinę po raz pierwszy. Ja i Wasz Ojciec. Sześć tygodni po porodzie naszego pierworodnego. Mieliśmy się wyrwać, zjeść góralską pizzę z oscypkiem (co za hybryda!), przewietrzyć mózgi. Nigdy nie zapomnę ciotce Agnieszce, że zechciała zostać z (przecież nadal!) noworodkiem (jeny, byłeś kiedyś taki malutki, pi, pi, pi). Piła colę, czytała Twój Styl, a Lil spał, kiedy pojawiliśmy się z powrotem w wynajmowanych kilkunastu metrach. Rozmawialiśmy oczywiście tylko o Tobie Synu (a jak zrobił siusiu, a jeżeli tęskni, a jak otworzy oczy i zobaczy że nas nie ma, a jak wypadnie z kołyski [?!?!]), co nie zmienia faktu, że tamten Dzień Zakochanych wspominam rok rocznie. Teraz Twoja pierwsza opiekunka ma półroczną Hannę, a my Was dwoje. Leci.

Jesteś megapomocnikiem we wszystkim. Również w zakupach. Kiedy Babcia Hania spaceruje po najbrzydszej dzielnicy Lublina z Twoją siostrą - kupujemy rzeczy najpilniejsze, potrzebne na już. Nauczyłam Cię odkładać rzeczy na miejsce, tłumacząc coraz to nowe a dlaczego nie? Bo jesteś za mały, bo jest w tym dużo chemii, bo kolorowy jogurt z lentilkami nie wnosi nic do Twojego organizmu, a niewielka czekolada pełno mleczna - owszem. Czekoladka. Kiedy dzisiejsze nie, bo.. zbiera w sklepie coraz to liczniejszy tłum gapiów, a Ty pokornie odkładasz (kolejno) gumę rozpuszczalną, Twixa, trzy lizaki i Grześki, uśmiecham się pod nosem. Wybieramy pasek gorzkiej czekolady sprzedawany w najmniej kolorowym opakowaniu. Witasz się z panią w kasie, dziękujesz, pakujesz zakupu do niewielkiej siatki. Rozwijamy słodycz. O, jaka duża! Sklep uśmiecha się już cały. Cała jego ludzka zawartość. Jesteś dla Matki (wiadomo!) najlepszym człowiekiem świata. Na pewno o kilka nieb lepszym ode mnie. Nierozwydrzonym, nieumiejącym się przywitać bachorem, za którego plecami stoją wiecznie tłumaczący go rodzice (jest jeszcze za mały, ma czas na kindersztubę, odpuśćmy mu/jej). Otóż nie. I to przepuszczanie dziewczynek na placach zabaw, przy furtkach, w bramie.. Lubię Cię, Duży!

Dzieci,

zmieniamy pediatrę i lekarza rodzinnego. Moja ufność i pozytywny odbiór nawet nieprzemawiających do mnie do końca informacji zwrotnych naszego lekarza, doprowadziły do takiego stanu zapalnego obydwu oczodołów Figi, jakich doktor pracująca w klinice nie widziała od lat 80-tych. Dramat i zgrzytanie bransoletkami. Poczucie winy, że zdecydowałam się na działania własne po tak długim czasie. I plan, jak grzecznie, ale uwzględniając zamartwianie się o wzrok i zdrowie naszej córki - pożegnać się z kobietą, która zniechęcała nas, rodziców, do działań jakichkolwiek. Bo miało przejść. Samo? Serio?

Jedna z firm na swoim funpage`u wymyśliła konkurs. Fajny, twórczy. I ♥ MAMA, bo.. Co powiedziałyby Twoje dzieci, zapytane za co Cię kochają, Matko? Mniemam, iż..

Michał: I ♥ Mama, bo nie omija zjadania babci w Czerwonym Kapturku, tuli, kiedy boje się potworów, przemyca słodkie niespodzianki mimo zakazów racjonalnego Taty, zawsze bierze mnie za rękę i dzieli swoją uwagę między nas wszystkich. Nigdy nie śpi, wymyśla cudne zabawy i zajmuje mnie rozmową, kiedy Pani Doktor wbija mi igłę w ramię. Ma zawsze kolorowe paznokcie i potrafi przytulać jednocześnie mnie, Siostrę, Tatę i naszego grubego kota. Dla mnie uczy się marek samochodów, różnicowania spychacza od traktora, walca od ciągnika i dźwigu od wyciągnika. Mówi, że lubię klocki Lego Duplo, bo sama uwielbia się nimi bawić.

Iga: I ♥ Mama, bo pozwala mi umorusać się jak małemu dzikowi. Wyjmuje z najgłębszych dziur kota, żebym mogła szybkiej pełzać i cieszyć się jak nigdy, kiedy go widzę. Wstaje z uśmiechem bez względu na ilość nieprzespanych godzin, lubi paski (bo ja żywo na nie reaguję), nie ma w szafie nic czarnego. Oddaje nieestetyczne zabawki i książki, tłumacząc Tacie, że gust wyrabia się głównie od patrzenia. Dała mi starszego brata i nie ubiera mnie jak małą Barbie.

+DROBNOSTKI:

Poruszył mnie pierwszy odcinek. Będę oglądała. Krótkie, zwięzłe, może nieco reżyserowane, ale dla mnie prawdziwe. Zdjęciowo, życiowo. Kibicuje, mimo biegunowości. I jak prosta, dwudziestominutowa rzecz może dać człowiekowi przekonanie, że ma wszystko, nigdzie nie będzie mu lepiej i nie musi już niczego szukać (!).

Zdziwiła mnie pierwsza od niemal trzech lat kobiecość, mocny kolor (jak pierwsze wino po tym czasie, podobnie).

No, i może się spotkamy? DDK + prowadząca, którą znam z projektu UE mogą być mieszanką sukcesu. Tylko! Mądrze, bo maleńkie dzieci nie dadzą rady bez mamy (albo mamy bez nich)
cały dzień. Ja będę, nietypowo - bez dzieci.W poniedziałek w Pomponie za to z jednym. Blogujące megaMatki i my, w połowicznym składzie. Od tego momentu będę odliczała dni. Przedszkole. Ze smutkiem. Tyle na to czekałam, a teraz..

I takie to po prostu nasze, że piszczę. Tylko i wyłącznie. Kolory, faktury, litery.

I wiem, że wchodzenie w czyjeś stado, które wspólnie przeżywało wszystko, co być może przeżywalibyśmy z nimi, gdyby nie jakieś (sama nie pamiętam już jakie) wydarzenie - jest bez sensu. Wysysa życiodajny koloryt, który Wam buduję. Sobie, światu, naszemu mikrokosmosowi. Po co się szarpać? Spokojnie. Po swojemu, w rytmie.

Moim światem jesteście Wy

Komentarze

  1. A pisałaś też listy do malutkiego Michała, prawda? Jest szansa je przeczytać...? Uwielbiam jak piszesz i zaczynam czytać już od początku raz jeszcze...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjnie piszesz. I zgadzam się z Tobą w stu procentach. Też jesteśmy na etapie odkładania niedozwolonych rzeczy w sklepie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) ale oczka ma córa niesamowite :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty