Klimaty i hity.

Przedszkolno-żłobkowe, czyli wchodzimy na kolejny level.

Nie dawaj Igi na brzuszek bo się zwymiotuje na Michałka kaszką!
(konspiracyjnym szeptem do Babci, która stojąc obok Lil wołała wnuka o tym samym imieniu): Pani coś mówi do Michałka!
(wchodząc na plac zabaw ze mną, Olą i jej nianią): No, chodźcie.. rodzice!
(do dziewczynek na placu zabaw i boisku): Cześć dziewczynko! (podaję rękę i prowadzi do piachu, bez względu na wiek, opowiadając o drzewach i co robił rano). Mój jaskiniowiec.
(do mnie i Babci Hani widząc dziecko w paskudnej czapce-króliku z różowego włosia) O, potwór! Esteta!
Mamo nie krzycz, może na dole śpi pani Karolina, obudzisz ją! 
(widząc szczotkę do włosów) Jak mama wstanie to zrobi sobie fajną fryzurkę! 

Dwuletni Samodzielny Człowieku,

na bilans dwulatka umawiamy się już drugi miesiąc. Choroby, wyjazdy, rehabilitacja Waszego Ojca, a tu pediatra na osiedlu na którym zaczynaliśmy nasze małżeńskie życie. Całe miasto do przejechania. Caluteńkie! Figa wizytuje z Tatą włości Dziadków, a My mamy czas na oglądanie ulotek w pustej, bardzo wieczornej poczekalni, delektowanie się spokojną rozmową, podziwianie halogenowych lamp i siusianie do dorosłej toalety. Wchodzisz i.. momentalnie nieodnajduję w Tobie mojego radosnego, dobrze wychowanego dziecka. Wpadasz w histerię, wyjesz w niebogłosy i szturmujesz ciszę gabinetu w sposób zuchwały, karygodny i niespodziewany. Nie ma mowy pokazać gdzie jest kolano a gdzie głowa. Nie możliwe jest zmierzenie jakijkolwiek części ciała. Nie chcesz nawet słyszeń o ważeniu, od którego zaczynasz w domu każdy posiłek, ubieranie i rozbieranie wracając ze spaceru, każde wypróżnienie i zmianę koszulki. Wyjesz jak opętany. Głaszczę Cię, całuję, mocniej trzymam w ramionach. Dwadzieścia minut wycia. Wychodzimy.

Wchodzimy do dziadków, a ty z progu kamuflujesz rzeczywistość słodkim Michałek był grzeczny, nie bał się, dzieeeeelny, Babciu poszukamy coś fajnego (w domyślę: dużo czekolady lub żelków, słodkie bułki, których nie ma w domu rodzinnym, kolorowy napój - podobnie, lub całą paczkę miętówek)!

Moje załamanie (!!!) Twoją postawą ma rację bytu ze względu na bardzo bliskie i realizowane przeze mnie plany powierzenia Cię placówce opiekuńczej. Zaliczyłam dwa spotkania z cudownym personelem w przedszkolu, które znajduje się minutę drogi od naszego Domu, rozpatrzenie i rozpytanie w najbardziej zaufanych rodzicielskich kręgach, spontaniczny wywiad z dyrektorem żłobka na sąsiednim osiedlu. W środę odbędzie się spotkanie mające na celu wywęszenie specjalistów. Grono będzie sądzić czy nadajesz się do najstarszej grupy 2,5-3,5 latków, czy będziesz musiał poczekać na miejsce do września (w czym nie widzę sensu, bo wtedy ruszysz do przedszkola jako niemal 3-latek). A tu takie wycie syreny alarmowej.

Więc kolejne przygotowanie. Tym razem opowieść (nigdy kłamstwo!), że mam kolegę (dyrektor mnie zna, więc w zasadzie jest moim kolegą?). Nazywa się Wojtek (brzmi gorzej od Wojciech, ale przecież ktoś na pewno na niego tak mówi) i pójdziemy sobie z nim porozmawiać (odpowiadać na pytania jego, psychologa, pielęgniarki [?!?] i nauczyciela-opiekuna). Ja, Tata i Ty. Bez Igi (rodzice tylko dla Ciebie!), tylko my troje. Ale będzie wycieczka! Bez wózka, w ulubionych butach! A potem super sprawa - jajo niespodzianka i plac zabaw w godzinach, kiedy jest najwięcej dzieci! To dopiero!

Rozstrzygnięcie w środę. Trzymajcie kciuki za żłobek. Bo A) opłaty są nieporównywalnie mniejsze B) w przeciwieństwie do prywatnego przedszkola Lil zmierzy się, będzie miał szansę na kontakt z dziećmi z różnych środowisk, domów, a tego właśnie dla niego chcemy. Start: 03.03, 26 miesięcy życia.

Moje nastawienie to jedno, polska racja jedyna - drugie. Początkowo zbywanie tematu, potem irytujące dopytywanie, a ostatnio najlepsze pytania świata zadawane poza moją obecnością. Bo to ja jestem Matką, znam swoje dzieci najlepiej, mam mon argumentów przemawiających za pozytywnym wpływem przedszkola na dziecko. I.. no właśnie. Wierzę w swoje dziecko. Hity z Krainy Zatrzymanej Sto Lat Temu?

POZA PODIUM 
"a ile to?" - nie za bardzo wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo nie zrozumiałam pytania. Ale chodziło o pieniądze, opłaty. No, dużo. To znaczy możecie się dołożyć.
"a na sto procent idzie?" - na 63, albo nie, na 91.
MIEJSCE 3 
"a nie będzie bardziej chorował?!" - będzie, i dobrze, że będzie teraz. Jestem w domu, nikt nie musi brać zwolnienia. Będę przy nim, a wszystkie choroby wieku przedszkolnego przejdzie.. w wieku przedszkolnym, nie szkolnym lub późniejszym, cięższym.
MIEJSCE 2 
"przecież przedszkole to ostateczność!" - [!!!!] - tak, trzymajmy go w domu przed telewizorem do piątego roku życia, nazywajmy Niuniem, a potem dziwmy się, że koledzy go tłuką a dziewczynki mówią, że śmierdzi jak smażalnia pączków.
MIEJSCE 1 
"jak sobie nie radzisz to mogę do ciebie przyjeżdżać!" = chodź, spójrz na moje zadbane dzieci, nienajgorszą cerę własną. Ugotowany obiad, ciasto w piekarniku i szafy (wszystkie). Posegregowane zabawki dzieci i ubrania ułożone w kostkę (kolorystycznie, nadal). Przyjedź nawet niezapowiedzianie, pogadamy, może jednak pomoc odwróci swoją moc i biegun?
I nie, w ogóle ominęłoby to mój słuch, gdyby nie wypłynęło od ludzi bardzo ważnych dla Ciebie i.. tylko od nich. Za dużo.


Druga strona - niby z tego samego pokolenia nie chwalących, ale dała nam akceptacje naszego wyboru względem Ciebie, Synu. Odwiedzając nas - otrzymałeś pozycję książkową, która może nie jest szczytem dizajnu, ale.. jest pomocna, prosta i bardzo, BARDZO obrazkowa. Figosowi podoba się bardzo (jest wściekle kolorowa - jak nic w Waszym pokoju! - i można ją gryźć, bo jest twarda). Sama dowiedziałam się tylu nowych rzeczy. 

Zgodnie z instrukcją pocięłam kolorowe tasiemki i (nie mam pojęcia kiedy, ale..) mam zamiar podpisać Twoją piżamkę (czy Ty masz piżamkę [?!] czy może wprawdzie pasujące do siebie kolorystycznie, ale niemal codziennie zmieniane części garderoby zależnie od nastroju i upodobań względem aktualnych ulubieńców), trampki (z poprzedniego sezonu - OCZYWIŚCIE są za małe & dlaczego nie pozwolą dzieciom chodzić - jak u nas w domu - w skarpetkach?). Resztę wyprawki kompletuje powoli, rozważnie. Nie mam zamiaru wpaść w szał kupowania, bo do tej pory unikałam tego jak ognia (oszczędzając, wymieniając się z innymi Matkami, przerabiając). Spokojnie. To tylko przedszkole. A ludzie są tylko ludźmi, prawda? 

DROBNOSTKI:

Obniżyliśmy dzisiaj figowe łóżeczko (znowu przemeblowanie, pokój dzieci coraz mocniej przypomina mój wyśniony, teraz to jakieś 80%). Całkiem spore dziecko tam leży, na dnie. Żywe na tyle, że poza przewijaniem na brzuchu, doszła pozycja w poprzek przewijaka (gimnastyka!).

Najczęściej zadawanym pytaniem Lil jest.. CO TO JEST? (Matko Kochana, w zmęczeniu [kawa #6 nic nie daje, kawiarka nie wyrabia] powiedziałam mu, że otwór wentylacyjny to Bóg, i że Bóg jest wszędzie, więc.. jego pierwszym obrazem Boga będzie dziura ;  no jest w tym jakaś metafora).

A wiecie jakie dziwne święto (upragnione, a zakończone zapewne ogromną tęsknotą?) jest jutro? Matczyny Dzień Bez Dzieci #1 odkąd mamy ich dwoje. Jadą w słońce, z Tatą do ukochanych dziadków, w powietrze, kury i pąki. Mam tysiąc planów, a mimo to największym marzeniem jest przespanie tego dnia. Przygotowałam sobie płaszcz, umówiłam się z Najmądrzejszą Kobietą na Świecie i płynę w miacho. No.

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie umiem jeszcze obsługiwać komentarzy do tego bloga... ;/ Ale popracuję nad tym - niemniej jednak podtrzymuję wszystko to,co napisałam wcześniej i (co mam nadzieję) zostało przeczytane ;)

      Usuń
  2. Przeczytane! Ja jak słyszę że po urodzeniu drugiego Dziecko skończy mi się porządek (który prawie zawsze mam, jak Ty, w kosteczkę) w domu, będzie tylko wielki chaos, brudna podłoga i zabawki w każdym kącie to się po prostu nic nie odzywam. Mam tak jak Ty - im więcej na głowie, tym lepsza organizacja :) Fajna babka z Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Bummowa Mamo. Ale.. z tym porządkiem też nie jest tak, jakbyśmy sobie wymarzyły. I kiedy przychodzi dziecięcy sen.. jest cudnie! Przez kilkadziesiąt minut. Spokój, porządek, kawa, otwarte okno :)

      Usuń
  3. "Tak, trzymajmy go w domu przed telewizorem do piątego roku życia, nazywajmy Niuniem, a potem dziwmy się, że koledzy go tłuką a dziewczynki mówią, że śmierdzi jak smażalnia pączków." Hmmm... Rozumiem Twoją irytację brakiem wsparcia w decyzji, ale myślę, że to zdanie, nawet jeśli podyktowane emocjami, jest ekstremalnie krzywdzące. Nie uważam, że przedszkole to ostateczność. Fajnie, jeśli jest świadomym wyborem popartym argumentami. Moją świadomą decyzją jest posłanie obojga moich dzieci ("dopiero") do czterolatków. Maluchy, które nie chodzą do przedszkola, wcale nie muszą "siedzieć w domu przed telewizorem".
    PS. Podziwiam porządek, u mnie częściej jest totalny bałagan. Coś za coś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, pisane pod wpływem emocji. Ale nie piszę o Matkach kreatywnych, a takich "podchowujących" a nie wychowujących czy rozwijających swoje dzieci nawet. Telewizor, moc słodyczy, byleby nie przeszkadzało. Wiem, że gdyby moje starsze dziecko zostało w tym momencie pod opieką twórców powyższego podium - byłoby grube i zacofane, po prostu.

      Świadomy wybór, właśnie. We wszystkim. Czy przeszkole czy nie - i jeżeli nie jest to konieczność (najczęściej finansowa) świetnie, że dzieci są przy mamie długo. Szczególnie przy takiej, która ze zwykłego spaceru i patyków zrobi wyprawę do niewidzialnego ZOO i papugarium.

      Usuń
  4. "Moje nastawienie to jedno, polska racja jedyna - drugie". Sama dobrze wiesz jak doskonale poznany mi temat, chociaż nie dotyczy tego samego. Bolesne, ale.. Jakoś trzeba się od tego odciąć, i nie zawracać głowy, chociaż NADAL nad tym pracuję. Intensywnie :)

    Uważam, że Ty najlepiej wiesz co jest dobre dla Twoich dzieci, a nie ktoś kto je widzi od czasu do czasu, a światopogląd buduję na tym co mówi sąsiadka / Pani w sklepie czy jak przedstawili to w "M jak Miłość tudzież "Klanie".

    :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty