O karaniu, czyli czymś o czym ani my, ani nasze dzieci nie mają pojęcia.

Drożyzno (moja największa!),

jesteś stojącym wykrzyknikiem. Tym, który w wyrazie NIE stoi zamiast środkowej litery.


Masz dwa lata. Masz moc emocji w sobie, z którymi - nawet ja sama, duża i dorosła dziewczyna - nie umiem sobie poradzić, a co dopiero Ty, stworzenie kształtujące się, w dodatku nie osamotnione (młodsza siostra). Masz spryt i mądrość doświadczeń (jeżeli Matka mówi, że ence-pence z szafki nie ma, to podstawię stołek, może akurat sam znajdę?), słodycz głosu i wywinięte do góry gałki oczne (damy jeszcze jednego cukierka, co?).

Masz też (pra)Babcię x4 (ucałowania!), które rozpieszczają Cię zakazanymi produktami (drożdżówki, czekolada inna niż gorzka, nadmierna ilość żelków niewiadomego pochodzenia, wspomniane cukierki). Jedna z nich przyjeżdża do nas kilka razy w tygodniu, czasami zamienia się z Dziadkiem. Ojciec przychodzący wieczorem do domu, goście (coraz mniej ich u nas, marzę o porządku i czasie na zdrobienie brownie, ale.. po prostu go nie mam). Wszystkie wymienione osoby obecne przy ubieraniu na spacer / u nas w domu po paru dniach nieobecności (zwane przez Matkę publiką) wywołują u Ciebie..

1. SPAZMATYCZNY PŁACZ  ✔

- wyjesz  jak potępieniec. Z lubością wychodzenia na spacer (od schodzenia ze schodów do samego końca spaceru) wiąże się nieprzyjemny moment ubierania. Kiedy jesteśmy we troje (Matka, Ty, Igła) - ubierasz się sprawnie, na wiele pozwalam Ci w nauce samodzielności. Sam nakładasz czapkę, smarujesz policzki, nos i uszy - chroniąc je przed Dziadkiem Mrozem (lubi jeść wystające części twarzy ładnych, małych chłopców!). Opowiadam Ci historie, wymyślam możliwości spacerowych odkryć. Pytasz, podśpiewujesz, wychodzimy. Dajesz mi ubrać siostrę, kiedy sam buszujesz po balkonie w pełni ubrany. Samodzielnie schodzisz po schodach, czekasz na wyparkowanie wózka. Kiedy jest u nas Babcia Hania lub w weekendy ma ubrać Cię Ojciec.. jest popis. Popis, nie popisik, cała okazałość wrzasku / pisku / rzucania odnóżami / ryk.

Tak, tłumaczę Cię. Jesteś mały, lubisz zainteresowanie własną osobą. Nasz sposób? Babciny. Matka Twojej Matki stosowała to na nas (Wuju Łukaszu również) w wieku przekory. W momencie, kiedy udajesz, że jesteś najbardziej nieszczęśliwym dzieckiem świata - prosimy żebyś płakał. Urokliwe, krótkie, bezceremonialne: płacz, płacz, będziesz miał ładniejsze oczy. Za każdym razem Cię zaskakuje. Po kilku powtórzeniach - zatrzymujesz się w swojej histerii, rzucasz nam krótkie NIE! i biegniesz się ubierać / bawić / idziesz dalej bez brania na ręce (nie rozumiesz, że po to mamy podwójny wózek, żeby nikt nie nosił Cię - w razie zmęczenia - na rękach?).

Działa. O dziwo, działa. Już dłuższy czas. I ja jestem spokojniejsza. Nie szarpie się z Tobą, nie zmuszam do danych działań. I mimo, że przy dwójce dzieci wyjście na (zimowy x2!) spacer to wyzwanie - udaje nam się. W rytmie. Dążymy do doskonałości. I polecamy!

2. ROBIENIE WSZYSTKICH ZAKAZANYCH RZECZY (głównie: PISK PRZYUSZNY FIGI) ✔

- drzesz buzię obok małego ucha siostry, udając jej nawołwania (nieumiejętnie). Wchodzisz na stół. Bawisz się włącznikiem balkonowego oświetlenia. Otwierasz szafkę z pieczywem i sokami (produktami reglamentowanymi). Bawisz się słuchawką domofonu (ostatnio dzwoniąc do Strażaka Sama). Stukasz w szyby klockami. I robisz to tak rzadko, jak ja w spokoju piję CIEPŁĄ kawę. Ale jednak robisz.

Też popisy, też wyzwanie. Dziadek Danek orzekł: trzeba sposobu. Pochwalił Waszą Matkę za nieszczypanie się z odstawieniem Cię od smoczka (rok temu), rozważne karmienie Was obojga (no nie wiem..), wyłączanie telewizora w trakcie posiłków i (w miarę możliwości) wspólne ich spożywanie. Po ludzku, przy stole. To wyniosłam z domu rodzinnego. Ale popisy?

Więc pojawił się pieprz (o rety!). W jednym z naszych dwóch porcelanowych kotów (Filemon i Bonifacy) znajduje się siostrzana przyprawa soli. Dziadek pokazał Ci go i opowiedział historię o zamierzchłych czasach. Z lekkim przerażeniem czekałam na koniec i modliłam się, aby nie doszło do prezentacji. Że dzieci, które się nie słuchały musiały jeść pieprz. Że pieprz jest ostry. I czy chcesz spróbować (nie chciałeś). W najlepszym momencie pojąłeś, że po prostu robisz coś, co jest dla Ciebie niebezpieczne, straszy Twoją siostrę lub naraża nas na stan przedzawałowy.

Pojąłeś. Popiskujesz, nadal nas próbujesz. Krzycząc w ucho siostrze - masz obowiązek ją przeprosić (to też swoista kara, którą wolę nazywać akceptowalną przez nas i oczekiwaną konsekwencją Twoich działań). Kontynuując - słyszysz pytanie, czy czarny kot, który się boi ma dmuchnąć pieprzem (nie i zawsze nie). Działa. Drastyczne? Teraz wiem, że nie. I mam nadzieję, że nigdy nie odpowiesz tak.

(!!!) Doświadczone Matki / Opiekunki jakie macie/miałyście sposoby na domowe, żywe srebra, w których życiu wszystko zmieniło się na raz, a Wam kończyła się cierpliwość, pomysły i.. mądrość płynąca ze znajomości własnego dziecka?

Ja nie mam, ale je wypracowuje. Mam nadzieję, że za rok, kiedy Figa zbliży się na magicznej daty drugich urodzin - będę mądrzejsza i lepsza. Jeszcze lepsza.

- Twoja Matka. Dwie godziny snu na dobę, półtorej w pięknym słońcu na spacerze, z nieświadomością dat, godzin, a ostatnio i lat.

Komentarze

  1. Rozmowa, tłumaczenie, rozmowa, tłumaczenie i tak noooon stop, aż nadejdzie magiczny dzień, w którym on zatrybi. A Ty podziękujesz sobie za to, że rozmawiałaś i tłumaczyłaś. I za to, że masz takie mądre dziecko. A skąd ono takie mądre? No chyba nie z TV? :) tłumacz kiedy jest spokojne, wraz z wieczorną bajką, kiedy sami jesteście:) całuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basieńko, to na co dzień. Stosuję. Piszę o hardcorach. Czekam na pozytywne info od Was! Ciepło myślę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty